Lubię wszelkie mazidła do ust, ale ciężko dobrać mi coś odpowiedniego z powodu moich wąskich warg. Jednak nie zraża mnie to przed próbowaniem różnych produktów w poszukiwaniu tego ulubionego.
Ostatnio moim ulubieńcem stała się pomadka w płynie z L'Oreal Paris - Shine Caresse. Wybrałam kolor nr 103 Marilyn. Jest to zgaszony róż wchodzący delikatnie w fiolet, w moim odczuciu jest to raczej chłodny odcień. Uważam, że jest prześliczny. Ma bardzo ładne opakowanie i wygodny aplikator. Można pomalować nim usta bez ponownego moczenia końcówki, ponieważ ma on na środku wgłębienie, zarówno z jednej jak i z drugiej strony nabierające odpowiednią ilość kosmetyku. Kolor można stopniować, od mniej intensywnego po jednej warstwie, do mocniejszego po dwóch, trzech warstwach. Na ustach ładnie połyskuje, nie jest w 100% kryjąca. Jest dosyć trwała, ale jej pigment nie wnika w usta, jak w kosmetykach w rodzaju tint. Wiadomo, że po zjedzeniu obiadu zniknie, ale podczas mówienia nie znika. Nie zbiera się w kącikach ust i nie wałkuje bliżej zębów. Nie klei się. Delikatnie czuć, że ma się ją na ustach. Mocno pachnie. Mnie ten zapach się podoba, ale dla wrażliwych nosów, może być zbyt mocny. Na zdjęciu kolor wyszedł bardzo subtelny, w rzeczywistości jest bardziej intensywny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za podzielenie się ze mną swoją opinią.